środa, 31 grudnia 2014

Rozdział Drugi




  Wsunęłam się głębiej w domku na drzewie. Miał jedno wejście i malutkie okienko na przeciwległej ścianie. W róg wcisnęłam stary stołeczek, na którym stawiałam świecę, przyniosłam też stary dywanik - tak sfatygowany, że siedzenie na nim niewiele różniło się od siedzenia na gołych deskach. To wszystko było niewiele warte, ale dla mnie oznaczało kryjówkę - naszą kryjówkę.
 - Nie nazywaj mnie ślicznotką, proszę. Najpierw moja mama, potem May, a teraz jeszcze ty. To mi zaczyna działaś na nerwy.
 Harry popatrzył na mnie w taki sposób, że chyba trudno mu było uwierzyć w mój brak urody. Uśmiechnął się.
 - Nic na to nie poradzę, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. Nie możesz mieć do mnie pretensji, że mówię to w jedynej chwili kiedy wolno mi to zrobić. - Ujął moją twarz w dłonie, więc spojrzałam mu głęboko w oczy.
 To wystarczyło. Jego usta przywarły do moich, a ja nie byłam w stanie myśleć o niczym więcej. Nie istniały żadne Eliminacje, nieszczęśliwa rodzina, Illea. Istniały tylko dłonie Harrego na moich plecach, przyciągające mnie bliżej do niego, jego oddech na moim poliku. Wsunęłam dłonie w jego kręcone włosy, nadal mokre od prysznica - zawsze brał prysznic wieczorem. Pachniał mydłem domowej roboty, robionym przez jego matkę. Ten zapach śnił mi się po nocach. Kiedy odsunęliśmy się od siebie nie mogłam ukryć uśmiechu.
  Siedział z rozłożonymi nogami, więc ulokowałam się pomiędzy nimi, jak dziecko spragnione czułości.
 - Przepraszam. Po prostu... dzisiaj przyszło to głupie zawiadomienie.
 - A prawda, list - westchnął - My dostaliśmy dwa.
 No jasne, bliźniaczki właśnie skończyły szesnaście lat.
 Harry przyglądał mi się, kiedy to mówił. Zawsze tak robił, kiedy byliśmy razem, jakby starał się wyryć w pamięci moją twarz. Ja także na niego patrzyłam. Nawet gdyby brać pod uwagę wszystkie klasy Harry, był bez wątpienia najprzystojniejszym chłopakiem w mieście. Miał ciemne lokowane włosy i zielone oczy, ale to uśmiechał się ukazując dołeczki na policzkach wyglądał, jakby skrywał jakiś sekret. Był wysoki, ale nie za wysoki. Szczupły, ale nie za chudy. W słabym świetle zauważyłam cienie pod jego oczami, co oznaczało, że ostatnio pracował do późna. Jego czarny T-Shirt w kilku miejscach przetarty niemal na wylot, podobnie jak obszarpane dżinsy, które zakładał prawie codziennie.
 Gdybym tylko mogła usiąść i je dla niego połatać - takie właśnie miałam ambicje. Nie chciałam byś księżniczką Illei, tylko Harrego.
 Cierpiałam , kiedy nie byliśmy razem. Często chodziłam jak błędna, zastanawiając się, co może robić. Doprowadzał mnie do szaleństwa.
 A to nie było nic dobrego.
 Harry był Szóstką. Szóstki były służącymi, stojącymi tylko szczebel nad Siódemkami i różniącymi się od nich odrobinę lepszym wykształceniem i przeszkoleniem do prac domowych. Harry był mimo to najinteligentniejszym ze znanych mi ludzi, a przy tym był zabójczo przystojny, ale kobiety niezwykle rzadko wychodziły za kogoś z niższych klas. Taki mężczyzna mógł oczywiście prosić o twoją rękę, ale niezwykle zdarzało się, aby oświadczyny zostały przyjęte. To, że byliśmy tak blisko i że przebywaliśmy poza domem po godzinie policyjnej, oznaczało, że mogliśmy mieć poważne kłopoty. Nie wspominając już o tym, jakie piekło urządziła by mi moja matka.
 Mimo to kochałam Harrego od niemal dwóch lat, a on kochał mnie. Kiedy tak siedział i gładził mnie po włosach nie potrafiłam sobie wyobrazić, że zgłaszam się do Eliminacji. Byłam już zajęta.
 - O czym myślisz? O Eliminacjach? - zapytałam.
 - Nie przeszkadzają mi. Ten biedny gość musi jakoś sobie znaleźć dziewczynę.
 Słyszałam w jego głosie sarkazm, a ja chciałam poznać jego prawdziwą opinię.
 - Harry..
 - No dobrze , dobrze. Myślę, że to jest trochę smutne. Czy książę nie umawia się na randki? Znaczy serio, czy nie może sobie inaczej znaleźć dziewczyny? Skoro wydają księżniczki, za książęta z innych krajów, to dlaczego nie mogą tak postąpić w jego przypadku? Na pewno musi istnieć na świecie jakaś odpowiednia dla niego arystokratka. Zwyczajnie tego nie rozumiem. Ale z drugiej strony... - Westchnął. - Może to i dobry pomysł. Ma się przecież zakochać na oczach wszystkich. To ekscytujące. Podoba mi się też to, że ktoś będzie mógł żyć długo i szczęśliwie. Każda dziewczyna może zostać królową, to daje nadzieję. Sprawia, że sam myślę, że mogę żyć długo i szczęśliwie.
 Muskał palcami moje wargi, a jego zielone oczy przenikały moją duszę na wylot. Poczułam więź porozumienia, jaka łączyła mnie tylko z nim. Ja także chciałam, żebyśmy żyli długo i szczęśliwie.
 - Czyli, namawiałeś bliźniaczki żeby się zgłosiły? - zapytałam.
 - Tak. Wiesz, wszyscy widujemy księcia raz na jakiś czas i wydaje się być sympatycznym gościem. Na pewno jest zarozumiały, ale to raczej sympatyczny człowiek. Dziewczynki są tak podekscytowane, że to aż zabawne. No i na pewno przyniosłoby to korzyści całej rodzinie. Mama ma ogromne nadzieję, ponieważ mamy dwa zgłoszenia, nie jedno.
 To była pierwsza dobra wiadomość jaką usłyszałam o tym konkursie. Jak mogłam być tak zajęta sobą, by zapomnieć o siostrach Harrego? Chciałam odpowiedzieć, ale przerwało mi burczenie w jego brzuchu.
 - A prawda, przyniosłam coś na przegryzkę - oznajmiłam lekko. - Będziesz zachwycony tym kurczakiem, sama go zrobiłam.
 U mnie w domu posiłki nie zawsze były obfite, ale w domu Harrego ta sytuacja bywała dramatyczna. Mógł częściej od nas liczyć na zatrudnienie, ale dostawał też zdecydowanie mniejszą zapłatę i jego rodzinie zawsze brakowało na jedzenie. Był najstarszym z rodzeństwa i jak najszybciej zaczął się  wprost poświęcać dla swoich bliskich. Oddawał swoje skromne porcje rodzeństwu i mamie, która zawsze była zmordowana po pracy.
 - Jesteś świetną kucharką. Ktoś dzięki tobie będzie bardzo tłusty i szczęśliwy - oznajmił z pełnymi ustami.
 - To ty będziesz dzięki mnie tłusty i szczęśliwy, wiesz chyba o tym.
 - O, jak ja bym chciał być tłusty!
 Oboje się roześmialiśmy, a potem Harry opowiadał mi co się działo od naszego ostatniego spotkania. W końcu znów temat zszedł na to, że próbuję mu uświadomić, że nie jest bohaterem i nie może robić wszystkiego. Zapadła cisza. Nie wiedziałam jak ją przerwać, więc po prostu się w niego wtuliłam.
 - Mer?
 - Tak? - wyszeptałam.
 - Zamierzasz zgłosić się do Eliminacji?
 - Jasne, że nie! Nie chcę, żeby ktokolwiek pomyślał, że chociaż biorę pod uwagę wyjście za mąż za jakiegoś obcego faceta. Kocham ciebie - powiedziałam szczerze.
 - Chcesz być Szóstką? Zawsze głodną, zawsze z niepokojem patrzącą na przyszłość? - zapytał, a ja słyszałam w jego głosie ból, a także ciekawość.
 - Harry, poradzimy sobie. Oboje jesteśmy inteligentni, jakoś to będzie.
 - Wiesz, że tak nie będzie, Mer. Muszę utrzymywać moją rodzinę, nie potrafiłbym ich porzucić. A gdybyśmy mieli dzieci...
 Poruszyłam się lekko w jego ramionach.
 -  Kiedy będziemy mieli dzieci - poprawiłam. - Będziemy po prostu ostrożni. Kto powiedział, że musimy ich mieć więcej niż dwoję?
 - Wiesz, że nie mamy na to wpływu. - Usłyszałam w jego głosie narastający gniew.
 Trudno mi było go za to obwiniać. Jeśli się miało dość pieniędzy, można było decydować o wielkości rodziny. Ale jeśli było się czwórką lub kimś gorszym, trzeba było sobie radzić samemu. Dzieci stanowiły wielką niewiadomą.
 Znowu umilkliśmy, nie wiedząc co powiedzieć. Nie chciałam, żeby się martwił albo denerwował i naprawdę uważałam że sobie poradzimy.
 - Myślę, że powinnaś spróbować - odezwał się nagle.
 - Czego?
 - Eliminacji. Myślę, że powinnaś spróbować.
 - Zwariowałeś?
 - Posłuchaj, Mer. - Przysunął usta do mojego ucha. To było nieuczciwe, wiedział, że w ten sposób nie zdołam się na niczym skoncentrować. Jego głos był niski i gardłowy, jakby mówił mi coś romantycznego, chociaż w jego propozycji nie było cienia romantyzmu. - Gdybyś miała szansę na coś lepszego i nie skorzystała z niej ze względu na mnie, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Nie potrafiłbym.
 Odetchnęłam gwałtownie.
 - To absurd, nawet nie zostanę wylosowana.
 - Jeśli nie zostaniesz wylosowana, to jakie to ma znaczenie? - Jego dłonie pocierały teraz moje ramiona. - Chcę tylko żebyś się zgłosiła, spróbowała.
 - Ale ja go nie kocham. Nawet go nie lubię. Nawet go nie znam.
 - Nikt go nie zna, więc może mogłabyś go polubić.
 - Harry, przestań. Kocham cię.
 - A ja kocham ciebie. - Pocałował mnie żeby to udowodnić. - A jeśli ty mnie kochasz, postąpisz tak, żebym nie musiał torturować się myślami o tym, co mogłoby się stać.
  Musiałam się poddać, ponieważ nie potrafiłabym go zranić. Robiłam co w mojej mocy, żeby ułatwić mu życie. Powinnam po prostu wypełnić formalności ku zadowoleniu wszystkich, a kiedy nie zostanę wybrana temat będzie zamknięty.
 - Proszę - szepnął mi do ucha. Jego oddech sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.
 - Niech będzie - odparłam szeptem. - Zrobię to, ale pamiętaj, że nie chcę być żadną księżniczką. Chce być twoją żoną.
 Pogładził mnie po włosach.
 - I będziesz.
 To na pewno przez światło, albo raczej przez jego niedostatek wydawało mi się, że kiedy wypowiedział te słowa, łzy napłynęły mu do oczu. Harry przeszedł wiele, ale tylko raz widziałam jak płakał, kiedy jego brat został wychłostany. Mały Jemmy ukradł jakiś owoc ze straganu na targu. Dorosłego czekałby proces, ale Jemmy miał wtedy tylko dziewięć lat, więc został pobity.
 Tamtej nocy kiedy tylko zobaczyłam Harrego wspinającego się do domku na drzewie, od razu do niego pobiegłam. Chyba przez godzinę płakał w moich ramionach, że gdyby ciężej pracował, Jemmy nie musiałby kraść, że to niesprawiedliwe, że Jemmy został pobity, bo jego brat zawiódł.
 Serce mi się krajało, ponieważ to nie była prawda, ale i tak mnie nie słuchał. Harry dźwigał na swoich ramionach potrzeby wszystkich swoich bliskich, a teraz jakimś cudem ja też zaliczałam się do jego bliskich.
 - Zaśpiewałabyś dla mnie? Dałbyś mi coś miłego na zaśnięcie?
 Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam obdarowywać go piosenkami, więc zaczęłam nucić kołysankę.
 Pozwolił mi śpiewać przez kilka minut co jakiś czas cicho dołączając, potem jego palce zaczęły się poruszać pod moich uchem. Obciągnął dekolt mojej bluzki i zaczął całować mnie po szyi, a potem podciągnął mój rękaw i całował mnie tak daleko po ręku jak tylko mógł sięgnąć. Sprawił, że zabrakło mi oddechu. Zawsze tak robił, kiedy śpiewałam, jakby mój nierówny oddech sprawiał mu większą przyjemność niż sam śpiew.
 Po chwili leżeliśmy już spleceni na dywaniku. Harry pociągnął mnie na siebie, a ja przeczesywałam palcami jego kręcone włosy, zafascynowana ich dotykiem. Całował mnie gorączkowo i mocno, czułam jego palce wbijające się w moją talię, plecy, biodra i uda.
 Byliśmy ostrożni, zawsze powstrzymywaliśmy się w ostatniej chwili od tego, czego pragnęliśmy naprawdę, ponieważ nieprzestrzeganie godziny policyjnej było już wystarczająco poważnym wykroczeniem. Mimo to, niezależnie od tych ograniczeń, trudno mi było sobie wyobrazić w Illéi namiętność silniejszą niż nasza.
 - Kocham cię, Americo Singer. Będę cię kochał do końca życia. – Byłam zaskoczona głębią uczucia dźwięczącego w jego głosie.
 - Kocham cię, Harry. Zawsze będziesz moim księciem.
 Całował mnie, dopóki świeczka nie wypaliła się do końca.
 Minęły chyba całe godziny, a mnie kleiły się oczy. Harry nigdy nie przejmował się tym, ile będzie spał, ale martwił się o mnie, więc walcząc z sennością, zeszłam po drabinie, zabierając pusty talerz i jednocentówkę.
 Kiedy śpiewałam, Harry chłonął z zachwytem mój głos. Od czasu do czasu, kiedy udawało mu się coś zarobić, płacił mi za piosenkę jednocentówką. Wolałabym, żeby oddał zaoszczędzone pieniądze rodzinie, która bez wątpienia potrzebowała jej bardziej niż ja. Ale z drugiej strony zgromadzone jednocentówki – ponieważ nie potrafiłam się zdobyć, żeby je wydać – przypominały mi o wszystkim, co Harry był gotów dla mnie zrobić, o tym, ile dla niego znaczyłam.
 
W pokoju wyciągnęłam z ukrycia mały słoiczek z monetami i wrzuciłam do niego najnowszą zdobycz, która zadzwoniła radośnie, witając się ze starszymi sąsiadkami. Odczekałam dziesięć minut przy oknie, aż zobaczyłam sylwetkę Harrego, który zszedł z drzewa i pobiegł ulicą.
 Jeszcze przez chwilę nie kładłam się spać, myśląc o Harrym, o tym, jak bardzo go kocham i jakie to uczucie, być przez niego kochaną. Czułam się kimś wyjątkowym, bezcennym i niezastąpionym. Żaden tytuł królewski ani tron nie mogłyby sprawić, że poczułabym się ważniejsza.
 Zasnęłam z tą myślą bezpiecznie ukrytą w sercu.



I'll keep you my dirty little secret
Don't tell anyone or you'll be just another regret

~~~~~

Po długim czasie wreszcie udało mi się dodac kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza.
~SS

~~~~


1 komentarz:

  1. Dopiero teraz mialam okazje przeczytac. To jest takie... Brak mi slow,zeby opisac, szkoda, ze moge uzyc emoji. Fggtnugrg rozkazuje, wrecz ROZKAZUJE ci dodac szybko nn.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy