Wsunęłam się głębiej w domku na drzewie. Miał jedno wejście i malutkie okienko na przeciwległej ścianie. W róg wcisnęłam stary stołeczek, na którym stawiałam świecę, przyniosłam też stary dywanik - tak sfatygowany, że siedzenie na nim niewiele różniło się od siedzenia na gołych deskach. To wszystko było niewiele warte, ale dla mnie oznaczało kryjówkę - naszą kryjówkę.
- Nie nazywaj mnie ślicznotką,
proszę. Najpierw moja mama, potem May, a teraz jeszcze ty. To mi zaczyna
działaś na nerwy.
Harry popatrzył na mnie w taki
sposób, że chyba trudno mu było uwierzyć w mój brak urody. Uśmiechnął się.
- Nic na to nie poradzę, że jesteś
najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. Nie możesz mieć do mnie
pretensji, że mówię to w jedynej chwili kiedy wolno mi to zrobić. - Ujął moją
twarz w dłonie, więc spojrzałam mu głęboko w oczy.
To wystarczyło. Jego usta przywarły
do moich, a ja nie byłam w stanie myśleć o niczym więcej. Nie istniały żadne
Eliminacje, nieszczęśliwa rodzina, Illea. Istniały tylko dłonie Harrego na
moich plecach, przyciągające mnie bliżej do niego, jego oddech na moim poliku.
Wsunęłam dłonie w jego kręcone włosy, nadal mokre od prysznica - zawsze brał
prysznic wieczorem. Pachniał mydłem domowej roboty, robionym przez jego matkę.
Ten zapach śnił mi się po nocach. Kiedy odsunęliśmy się od siebie nie mogłam
ukryć uśmiechu.
Siedział z rozłożonymi nogami, więc
ulokowałam się pomiędzy nimi, jak dziecko spragnione czułości.
- Przepraszam. Po prostu... dzisiaj
przyszło to głupie zawiadomienie.
- A prawda, list - westchnął - My
dostaliśmy dwa.
No jasne, bliźniaczki właśnie
skończyły szesnaście lat.
Harry przyglądał mi się, kiedy to
mówił. Zawsze tak robił, kiedy byliśmy razem, jakby starał się wyryć w pamięci
moją twarz. Ja także na niego patrzyłam. Nawet gdyby brać pod uwagę wszystkie
klasy Harry, był bez wątpienia najprzystojniejszym chłopakiem w mieście. Miał
ciemne lokowane włosy i zielone oczy, ale to uśmiechał się ukazując dołeczki na
policzkach wyglądał, jakby skrywał jakiś sekret. Był wysoki, ale nie za wysoki.
Szczupły, ale nie za chudy. W słabym świetle zauważyłam cienie pod jego oczami,
co oznaczało, że ostatnio pracował do późna. Jego czarny T-Shirt w kilku
miejscach przetarty niemal na wylot, podobnie jak obszarpane dżinsy, które
zakładał prawie codziennie.
Gdybym tylko mogła usiąść i je dla
niego połatać - takie właśnie miałam ambicje. Nie chciałam byś księżniczką
Illei, tylko Harrego.
Cierpiałam , kiedy nie byliśmy
razem. Często chodziłam jak błędna, zastanawiając się, co może robić.
Doprowadzał mnie do szaleństwa.
A to nie było nic dobrego.
Harry był Szóstką. Szóstki były służącymi,
stojącymi tylko szczebel nad Siódemkami i różniącymi się od nich odrobinę
lepszym wykształceniem i przeszkoleniem do prac domowych. Harry był mimo to
najinteligentniejszym ze znanych mi ludzi, a przy tym był zabójczo przystojny,
ale kobiety niezwykle rzadko wychodziły za kogoś z niższych klas. Taki
mężczyzna mógł oczywiście prosić o twoją rękę, ale niezwykle zdarzało się, aby
oświadczyny zostały przyjęte. To, że byliśmy tak blisko i że przebywaliśmy poza
domem po godzinie policyjnej, oznaczało, że mogliśmy mieć poważne kłopoty. Nie
wspominając już o tym, jakie piekło urządziła by mi moja matka.
Mimo to kochałam Harrego od niemal
dwóch lat, a on kochał mnie. Kiedy tak siedział i gładził mnie po włosach nie
potrafiłam sobie wyobrazić, że zgłaszam się do Eliminacji. Byłam już zajęta.
- O czym myślisz? O Eliminacjach? -
zapytałam.
- Nie przeszkadzają mi. Ten biedny
gość musi jakoś sobie znaleźć dziewczynę.
Słyszałam w jego głosie sarkazm, a
ja chciałam poznać jego prawdziwą opinię.
- Harry..
- No dobrze , dobrze. Myślę, że to
jest trochę smutne. Czy książę nie umawia się na randki? Znaczy serio, czy nie
może sobie inaczej znaleźć dziewczyny? Skoro wydają księżniczki, za książęta z
innych krajów, to dlaczego nie mogą tak postąpić w jego przypadku? Na pewno
musi istnieć na świecie jakaś odpowiednia dla niego arystokratka. Zwyczajnie
tego nie rozumiem. Ale z drugiej strony... - Westchnął. - Może to i dobry
pomysł. Ma się przecież zakochać na oczach wszystkich. To ekscytujące. Podoba
mi się też to, że ktoś będzie mógł żyć długo i szczęśliwie. Każda dziewczyna
może zostać królową, to daje nadzieję. Sprawia, że sam myślę, że mogę żyć długo
i szczęśliwie.
Muskał palcami moje wargi, a jego
zielone oczy przenikały moją duszę na wylot. Poczułam więź porozumienia, jaka
łączyła mnie tylko z nim. Ja także chciałam, żebyśmy żyli długo i szczęśliwie.
- Czyli, namawiałeś bliźniaczki żeby
się zgłosiły? - zapytałam.
- Tak. Wiesz, wszyscy widujemy
księcia raz na jakiś czas i wydaje się być sympatycznym gościem. Na pewno jest
zarozumiały, ale to raczej sympatyczny człowiek. Dziewczynki są tak
podekscytowane, że to aż zabawne. No i na pewno przyniosłoby to korzyści całej
rodzinie. Mama ma ogromne nadzieję, ponieważ mamy dwa zgłoszenia, nie jedno.
To była pierwsza dobra wiadomość
jaką usłyszałam o tym konkursie. Jak mogłam być tak zajęta sobą, by zapomnieć o
siostrach Harrego? Chciałam odpowiedzieć, ale przerwało mi burczenie w jego
brzuchu.
- A prawda, przyniosłam coś na
przegryzkę - oznajmiłam lekko. - Będziesz zachwycony tym kurczakiem, sama go
zrobiłam.
U mnie w domu posiłki nie zawsze
były obfite, ale w domu Harrego ta sytuacja bywała dramatyczna. Mógł częściej
od nas liczyć na zatrudnienie, ale dostawał też zdecydowanie mniejszą zapłatę i
jego rodzinie zawsze brakowało na jedzenie. Był najstarszym z rodzeństwa i jak
najszybciej zaczął się wprost poświęcać dla swoich bliskich. Oddawał
swoje skromne porcje rodzeństwu i mamie, która zawsze była zmordowana po pracy.
- Jesteś świetną kucharką. Ktoś
dzięki tobie będzie bardzo tłusty i szczęśliwy - oznajmił z pełnymi ustami.
- To ty będziesz dzięki mnie tłusty
i szczęśliwy, wiesz chyba o tym.
- O, jak ja bym chciał być tłusty!
Oboje się roześmialiśmy, a potem
Harry opowiadał mi co się działo od naszego ostatniego spotkania. W końcu znów
temat zszedł na to, że próbuję mu uświadomić, że nie jest bohaterem i nie może
robić wszystkiego. Zapadła cisza. Nie wiedziałam jak ją przerwać, więc po
prostu się w niego wtuliłam.
- Mer?
- Tak? - wyszeptałam.
- Zamierzasz zgłosić się do
Eliminacji?
- Jasne, że nie! Nie chcę, żeby
ktokolwiek pomyślał, że chociaż biorę pod uwagę wyjście za mąż za jakiegoś
obcego faceta. Kocham ciebie - powiedziałam szczerze.
- Chcesz być Szóstką? Zawsze głodną,
zawsze z niepokojem patrzącą na przyszłość? - zapytał, a ja słyszałam w jego
głosie ból, a także ciekawość.
- Harry, poradzimy sobie. Oboje
jesteśmy inteligentni, jakoś to będzie.
- Wiesz, że tak nie będzie, Mer.
Muszę utrzymywać moją rodzinę, nie potrafiłbym ich porzucić. A gdybyśmy mieli
dzieci...
Poruszyłam się lekko w jego
ramionach.
- Kiedy będziemy mieli dzieci
- poprawiłam. - Będziemy po prostu ostrożni. Kto powiedział, że musimy ich mieć
więcej niż dwoję?
- Wiesz, że nie mamy na to wpływu. -
Usłyszałam w jego głosie narastający gniew.
Trudno mi było go za to obwiniać.
Jeśli się miało dość pieniędzy, można było decydować o wielkości rodziny. Ale
jeśli było się czwórką lub kimś gorszym, trzeba było sobie radzić samemu.
Dzieci stanowiły wielką niewiadomą.
Znowu umilkliśmy, nie wiedząc co
powiedzieć. Nie chciałam, żeby się martwił albo denerwował i naprawdę uważałam
że sobie poradzimy.
- Myślę, że powinnaś spróbować -
odezwał się nagle.
- Czego?
- Eliminacji. Myślę, że powinnaś
spróbować.
- Zwariowałeś?
- Posłuchaj, Mer. - Przysunął usta
do mojego ucha. To było nieuczciwe, wiedział, że w ten sposób nie zdołam się na
niczym skoncentrować. Jego głos był niski i gardłowy, jakby mówił mi coś romantycznego,
chociaż w jego propozycji nie było cienia romantyzmu. - Gdybyś miała szansę na
coś lepszego i nie skorzystała z niej ze względu na mnie, nigdy bym sobie tego
nie wybaczył. Nie potrafiłbym.
Odetchnęłam gwałtownie.
- To absurd, nawet nie zostanę
wylosowana.
- Jeśli nie zostaniesz wylosowana,
to jakie to ma znaczenie? - Jego dłonie pocierały teraz moje ramiona. - Chcę
tylko żebyś się zgłosiła, spróbowała.
- Ale ja go nie kocham. Nawet go nie
lubię. Nawet go nie znam.
- Nikt go nie zna, więc może
mogłabyś go polubić.
- Harry, przestań. Kocham cię.
- A ja kocham ciebie. - Pocałował
mnie żeby to udowodnić. - A jeśli ty mnie kochasz, postąpisz tak, żebym nie
musiał torturować się myślami o tym, co mogłoby się stać.
Musiałam się poddać, ponieważ nie
potrafiłabym go zranić. Robiłam co w mojej mocy, żeby ułatwić mu życie.
Powinnam po prostu wypełnić formalności ku zadowoleniu wszystkich, a kiedy nie
zostanę wybrana temat będzie zamknięty.
- Proszę - szepnął mi do ucha. Jego
oddech sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.
- Niech będzie - odparłam szeptem. -
Zrobię to, ale pamiętaj, że nie chcę być żadną księżniczką. Chce być twoją
żoną.
Pogładził mnie po włosach.
- I będziesz.
To na pewno przez światło, albo
raczej przez jego niedostatek wydawało mi się, że kiedy wypowiedział te słowa,
łzy napłynęły mu do oczu. Harry przeszedł wiele, ale tylko raz widziałam jak
płakał, kiedy jego brat został wychłostany. Mały Jemmy ukradł jakiś owoc ze
straganu na targu. Dorosłego czekałby proces, ale Jemmy miał wtedy tylko
dziewięć lat, więc został pobity.
Tamtej nocy kiedy tylko zobaczyłam
Harrego wspinającego się do domku na drzewie, od razu do niego pobiegłam. Chyba
przez godzinę płakał w moich ramionach, że gdyby ciężej pracował, Jemmy nie
musiałby kraść, że to niesprawiedliwe, że Jemmy został pobity, bo jego brat
zawiódł.
Serce mi się krajało, ponieważ to
nie była prawda, ale i tak mnie nie słuchał. Harry dźwigał na swoich ramionach
potrzeby wszystkich swoich bliskich, a teraz jakimś cudem ja też zaliczałam się
do jego bliskich.
- Zaśpiewałabyś dla mnie? Dałbyś mi
coś miłego na zaśnięcie?
Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam
obdarowywać go piosenkami, więc zaczęłam nucić kołysankę.
Pozwolił mi śpiewać przez kilka
minut co jakiś czas cicho dołączając, potem jego palce zaczęły się poruszać pod
moich uchem. Obciągnął dekolt mojej bluzki i zaczął całować mnie po szyi, a
potem podciągnął mój rękaw i całował mnie tak daleko po ręku jak tylko mógł sięgnąć.
Sprawił, że zabrakło mi oddechu. Zawsze tak robił, kiedy śpiewałam, jakby mój
nierówny oddech sprawiał mu
większą przyjemność niż sam śpiew.
Po
chwili leżeliśmy już spleceni na dywaniku. Harry pociągnął mnie na siebie,
a ja przeczesywałam palcami jego kręcone włosy, zafascynowana ich
dotykiem. Całował mnie gorączkowo
i mocno, czułam jego palce wbijające się w moją talię, plecy, biodra
i uda.
Byliśmy ostrożni, zawsze powstrzymywaliśmy się w ostatniej chwili od tego, czego pragnęliśmy naprawdę, ponieważ nieprzestrzeganie godziny policyjnej było już wystarczająco poważnym wykroczeniem. Mimo to, niezależnie od tych ograniczeń, trudno mi było sobie wyobrazić w Illéi namiętność silniejszą niż nasza.
- Kocham cię, Americo Singer. Będę cię kochał do końca życia. – Byłam zaskoczona głębią uczucia dźwięczącego w jego głosie.
- Kocham cię, Harry. Zawsze będziesz moim księciem.
Całował mnie, dopóki świeczka nie wypaliła się do końca.
Minęły chyba całe godziny, a mnie kleiły się oczy. Harry nigdy nie przejmował się tym, ile będzie spał, ale martwił się o mnie, więc walcząc z sennością, zeszłam po drabinie, zabierając pusty talerz i jednocentówkę.
Kiedy śpiewałam, Harry chłonął z zachwytem mój głos. Od czasu do czasu, kiedy udawało mu się coś zarobić, płacił mi za piosenkę jednocentówką. Wolałabym, żeby oddał zaoszczędzone pieniądze rodzinie, która bez wątpienia potrzebowała jej bardziej niż ja. Ale z drugiej strony zgromadzone jednocentówki – ponieważ nie potrafiłam się zdobyć, żeby je wydać – przypominały mi o wszystkim, co Harry był gotów dla mnie zrobić, o tym, ile dla niego znaczyłam.
Byliśmy ostrożni, zawsze powstrzymywaliśmy się w ostatniej chwili od tego, czego pragnęliśmy naprawdę, ponieważ nieprzestrzeganie godziny policyjnej było już wystarczająco poważnym wykroczeniem. Mimo to, niezależnie od tych ograniczeń, trudno mi było sobie wyobrazić w Illéi namiętność silniejszą niż nasza.
- Kocham cię, Americo Singer. Będę cię kochał do końca życia. – Byłam zaskoczona głębią uczucia dźwięczącego w jego głosie.
- Kocham cię, Harry. Zawsze będziesz moim księciem.
Całował mnie, dopóki świeczka nie wypaliła się do końca.
Minęły chyba całe godziny, a mnie kleiły się oczy. Harry nigdy nie przejmował się tym, ile będzie spał, ale martwił się o mnie, więc walcząc z sennością, zeszłam po drabinie, zabierając pusty talerz i jednocentówkę.
Kiedy śpiewałam, Harry chłonął z zachwytem mój głos. Od czasu do czasu, kiedy udawało mu się coś zarobić, płacił mi za piosenkę jednocentówką. Wolałabym, żeby oddał zaoszczędzone pieniądze rodzinie, która bez wątpienia potrzebowała jej bardziej niż ja. Ale z drugiej strony zgromadzone jednocentówki – ponieważ nie potrafiłam się zdobyć, żeby je wydać – przypominały mi o wszystkim, co Harry był gotów dla mnie zrobić, o tym, ile dla niego znaczyłam.
W pokoju wyciągnęłam z ukrycia mały słoiczek
z monetami i wrzuciłam do niego najnowszą zdobycz, która zadzwoniła
radośnie, witając się ze starszymi sąsiadkami. Odczekałam dziesięć minut przy
oknie, aż zobaczyłam sylwetkę Harrego, który zszedł z drzewa
i pobiegł ulicą.
Jeszcze przez chwilę nie kładłam się spać, myśląc o Harrym, o tym, jak bardzo go kocham i jakie to uczucie, być przez niego kochaną. Czułam się kimś wyjątkowym, bezcennym i niezastąpionym. Żaden tytuł królewski ani tron nie mogłyby sprawić, że poczułabym się ważniejsza.
Jeszcze przez chwilę nie kładłam się spać, myśląc o Harrym, o tym, jak bardzo go kocham i jakie to uczucie, być przez niego kochaną. Czułam się kimś wyjątkowym, bezcennym i niezastąpionym. Żaden tytuł królewski ani tron nie mogłyby sprawić, że poczułabym się ważniejsza.
Zasnęłam
z tą myślą bezpiecznie ukrytą w sercu.
I'll keep you my dirty little secret
Don't tell anyone or you'll be just another regret
~~~~~
Po długim czasie wreszcie udało mi się dodac kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza.
~SS
~~~~